niedziela, 3 stycznia 2016

Jestem na tak!

Dawno temu obejrzałem film z Jimem Carrey'm "Yes Man". Polskie tłumaczenie tytułu to "Jestem na tak!". Film opowiada o znudzonym życiem i pracą bankowcu, który w ramach terapii podejmuje wyzwanie, by zawsze mówić "tak". Trzeba przyznać, że jest w tym bardzo wytrwały i doprowadza go to do wielu niezwykłych sytuacji, których nigdy by nie doświadczył, gdyby był na "nie".

Dopiero niedawno przypomniał mi się ten film i stwierdziłem, że przez ograniczenia, bariery, a czasem i lenistwo, które siedzi w mojej głowie, też często jestem na "nie". Po prostu, bez wytłumaczenia. Nawet nie myślę, co mogło mnie przez to ominąć!

Nie jest moim celem, żeby zawsze bezmyślnie się na wszystko zgadzać. Mam prawo odmawiać, nawet jeśli się to komuś nie podoba, ale nie chcę, żeby lenistwo, czy bariery w głowie przeważały nad świadomym podejmowaniem decyzji. Często są to też uprzedzenia: propozycje od niektórych osób wydają się nieatrakcyjne tylko z samego faktu, że wyszły właśnie od tej osoby. Już w chwili, gdy formułuje ona pytanie, w głowie pojawia się jedna odpowiedź, "nie" a do tego jakaś wymówka. Też tak masz? Nie? A może jednak :)

Tak samo, jak trzeba umieć odmawiać, to trzeba umieć korzystać i mówić tak! Zastanowić się nad propozycją albo skorzystać z pomocy, jeśli ktoś ją szczerze oferuje :)

Piosenka z filmu "Jestem na tak!". Film polecam!

sobota, 2 stycznia 2016

Nowy rok, nowy blog!

Jakiś czas temu, kiedy po raz kolejny wyszedłem z kolejnego "doła", zastanowiłem się i pomyślałem, że chcę być szczęśliwy. Nie chcę mieć raz w miesiącu doła, źle się czuć, czuć jakiś dziwny strach, niepewność.

Okazało się, że łatwo mieć chwilową chęć. Kolejne smutki i tak przychodziły. Jednego dnia byłem uśmiechnięty i wesoły, a kolejnego ranka czułem się tak, jakby w nocy ktoś przekazał mi najgorsze wieści i budziłem się niechętnie. Nie łudziłem się, że to będzie dobry dzień.

I tak było ciągle.

Obserwuję ludzi. Lubię osoby, które są ciekawe, reprezentują sobą ciekawe poglądy, mogą być inspiracją. Ciągnie mnie do nich, chcę ich poznawać. Czasami, gdy kogoś poznałem albo z kimś takim rozmawiałem było mi o wiele lepiej. Nabierałem nowych sił i znów myślałem, że mogę być szczęśliwy. Wydawało mi się, że gdy przejmę myślenie tej osoby, to będę szczęśliwy, ale to był błąd. Znów budziłem się niezadowolony.

Wydawało mi się, że większe miasto, lepsze mieszkanie, lepsze ubrania, lepsze oceny, więcej pieniędzy przyniesie mi zadowolenie z siebie, ale tak nie było. Nie lubiłem siebie wcale. Kolejne zmiany i starania nie uczyniły mnie szczęśliwym.

Mijały kolejne huśtawki nastrojów, kolejne doły i kolejne szczęśliwe dni. Latem za gorąco, jesienią depresja a zimą za zimno. Za głośno, za twardo, niewygodnie, za jasno, za ciemno. Ale ciągle zastanawiałem się skąd wziąć szczęście. Czy można je kupić? Czy nauczyć się, tak jak gry na gitarze?

Teraz już wiem. Jest je o wiele, wiele ciężej zdobyć, niż myślałem. Jest nie do kupienia, nie do znalezienia. Nie można go wyciągnąć od innych ludzi. Tak na prawdę, to w ogóle go nie ma. Ono jest wtedy, kiedy nie zastanawiamy się, gdzie jest, bo nie mamy takiej potrzeby.

Najważniejsza zmiana, to ta, o której nawet nie pomyślałem. To zmiana w głowie. Zmiana myślenia, tego podświadomego. To trwa bardzo długo, czasami nawet latami, ale postanowiłem dać sobie wystarczająco dużo czasu.

Wiem już, że moim celem jest być szczęśliwym, zadowolonym. Mieć pozytywne myśli, spełniać swoje marzenia. Nie odczuwać nienawiści, złości i pogardy, tylko szczerą życzliwość. Nie chcę czuć się gorszy, pominięty, nieważny, nielubiany. Nie chcę się do niczego przymuszać, robić rzeczy, których nie lubię, być uzależnionym.

Często czułem się jak "na bocznym torze". Zawsze starałem się przypodobać ludziom, robić coś, żeby być akceptowanym i lubianym. Żeby ktoś mnie czasem nie wyśmiał, krzywo nie spojrzał... Byłem miły, ale w zamian oczekiwałem uznania, zainteresowania, akceptacji. Bardzo łatwo sprawić mi było przykrość. Wystarczyło jedno słowo nie po mojej myśli i już myślałem, że ktoś mnie nie lubi. I było mi źle.

Łatwo mi przychodziło krytykować, lub pouczać innych ludzi, jak mają żyć, ale sam wracałem do domu i płakałem po kątach, bo nie wiedziałem, co robić.

Teraz wiem, że moje samopoczucie i moje życie zależy tylko ode mnie. Jeśli mam być szczęśliwy, to muszę polubić siebie i nie uzależniać mojego stanu od czegokolwiek innego: sympatii innych ludzi, czy ich opinii, rządu, polityków, pogody, pieniędzy.

Ludzie myślą, że kiedy to zdobędą: będą lubiani, bogaci, na ciepłej wyspie na urlopie od jakiejś przyjemnej pracy, a w ich kraju będzie rządzić ich ulubiona partia i wszyscy będą mieć identyczne poglądy, to wtedy będą szczęśliwi. Jest zupełnie na odwrót. Kiedy ktoś jest szczęśliwy, to nie musi starać się o czyjeś względy, a pieniądze po prostu są.

Uwielbiam podróżować. Nowe miejsca, nowi ludzie... Dalej, czy bliżej, byle jechać, byle do celu. Życie, jak powiada klasyk, to też podróż. Z biletem w jedną stronę. Warto sprawdzić, co się na tym bilecie ma, bo może się okazać (a w większości przypadków, w tym moim tak jest), że to wcale nie jest podróż w stronę szczęśliwego życia. Ja postanowiłem ten bilet przebukować i powiem Ci, że jest to cholernie trudne. Kiedyś robiłem to z biletem na pociąg na dworcu PKP i trwało to godzinę i wydawało mi się skomplikowane, ale przebukowanie tego biletu jest znacznie trudniejsze. Ja chcę to zrobić, a Ty? Zapraszam do podróży. Za chwilę odjazd.

Ten blog nie będzie poradnikiem "jak być szczęśliwym". Nawet nie miałbym prawa czegoś takiego pisać. Jest wiele ciekawych książek na ten temat i do nich odsyłam. Na tym blogu podzielę się moimi przemyśleniami i doświadczeniami z mojej drogi. Chcę tu pokazać, że można inaczej, promować pozytywne nastawienie do życia i deheroizować modne cierpienie i smutek. Blog jest również dla mnie, ponieważ nawet przy gorszym humorze nie zamierzam tu narzekać, więc liczę na jego działanie terapeutyczne. Zachęcam też do pozostawienia po sobie komentarza pod przeczytanym wpisem.