piątek, 4 marca 2016

Eurowizja

Zastanawiam się, który utwór przejdzie jutrzejsze krajowe eliminacje i będzie reprezentował Polskę w Sztokholmie. Przede wszystkim wydaje mi się, że w tym roku poziom preselekcji jest na prawdę wysoki w porównaniu do poprzednich lat i na prawdę jest z czego wybierać. 


Tymczasem typuję 3 piosenki, które mają dużą szansę: Margaret, Michała Szpaka i Edyty Górniak.
Margaret ma bardzo chwytliwą piosenkę. Nie jest szczególnie ambitna, ale w jej stylu i od razu widać, że zagraniczni producenci maczali przy niej palce. Wydaje mi się, że piosenka ta ("Cool me down", bo o niej mowa) jest bardzo festiwalowa i konkursowa, choć nie jestem przekonany, czy jak na Eurowizję nie jest zbyt... jarmarczna... nie wiem skąd to skojarzenie, przepraszam. 

Michał Szpak przedstawia też bardzo udaną kompozycję. "Color of your life" to bardzo szybko wpadająca w ucho ballada, wydaje mi się również, że bardzo szczerze zaśpiewana. Bardzo pasuje do Eurowizji, z resztą tak samo, jak charakterystyczny wykonawca. Oprócz dużej charyzmy, również wysoka jakość występów na żywo Michała Szpaka jest jego dużym atutem.

Największe wątpliwości mam co do Edyty Górniak. Sama piosenka, "Grateful", jest bardzo dobrą kompozycją, ale, krótko mówiąc, trochę smętną. Rozumiem przekaz tej piosenki, ale nie jestem przekonany, że powrót prawie zwyciężczyni sprzed lat z, dobrą wprawdzie, piosenką dziękczynną wzruszy Europę na tyle, by zagłosować na ten utwór. 

Myślę, że konkurencja między utworami jest wysoka. Jeśli chodzi o mojego faworyta to... chyba postawiłbym na Margaret, choć z dużym wahaniem pomiędzy nią a Michałem Szpakiem. Również Edyta Górniak ma spore szanse na przejście preselekcji, wszak Polacy sentymentalizmem stoją i dopóki Edyta po raz drugi na Eurowizję nie pojedzie, dopóty ze łzami w oczach będą powracać do jej dawnego występu. 

środa, 2 marca 2016

Jest jak mówię: TVP Tube

A oto nowa kategoria na moim blogu: Jest jak mówię. Szczerze mówiąc nie jestem pewien czy w jej nazwie nie powinien stać przecinek, nie chcę przecież, żeby potem wyszło coś w stylu "DOBRA, ZMIANA". Internet wszystko zauważy, on wszystko wyłapie, nic mu nie umknie. Może dlatego młodzi ludzie (i nie tylko) dali telewizji czerwoną kartkę i przenieśli się do Internetu, na YouTube, gdzie znajdują pozycje, które bardziej trafiają w ich gusta, niż telewizyjne tasiemce i programy rozrywkowe, bardzo oryginalne swoją drogą.

Koko koko!
Chociaż z publikacją tego wpisu chyba powinienem się pospieszyć, ponieważ niedługo wróci na antenę telewizji pisblicznej znany i uwielbiany program "Kocham Cię Polsko". Ojj wtedy wszystkie te trendy mogą się zmienić, wszak prezes TVP zauważył, że widzowie zaczęli szturmować filmiki Youtuberów, odwracając się od małego ekranu właśnie w czasie, kiedy ów program został zdjęty z anteny. Pragnę jednak zauważyć, że było to w roku 2012, również wtedy kiedy zespół Jarzębina wykonał legendarny utwór "Koko Euro Spoko". Nie było spoko. Być może prezes wyciąga zbyt pochopne wnioski. Ba, może ja też, kto to wie. No ale #dobra, zmiana. Tematu.

Polityka, polityka...
Śmiechem, żartem, ale to prawda. Wszyscy kochamy politykę, wybory, programy śniadaniowe i tasiemce telewizyjne, ale po to, żeby potem śmiać się z inwencji twórczej scenarzystów i reżyserów planujących śmierć bohaterów albo z polityków, którzy podczas kampanii zabłysną jakąś złotą myślą. Tak, tylko po co oglądać 1000 odcinków serialu, aby trafić na taką perełkę (chyba, że to "Klan", to wystarczą 2 odcinki), kiedy w Internecie możemy obejrzeć minutowy fragment najlepszego kunsztu aktorskiego + kilkanaście jego przeróbek. Albo memy! Są cudowne!

Myślę, że polski Internet wyrobił sobie bardzo specyficzny humor i jego twórcy podchodzą do tematu bardzo profesjonalnie. Tworzą ciekawą rozrywkę. I to nie jest moja opinia. To potwierdza oglądalność tych filmików. Filmy to business, a business to oglądalność- parafrazując nieco klasyka- jest jak mówię.

Oczywiście musiał też nadejść moment, kiedy namnoży się Januszy Internetu, którzy chcą oglądać coraz lepsze filmiki, są "szczodrzy w krytyce, oszczędni w pochwałach", opowiadają się zapewne (sądząc po awatarach) za wolnym rynkiem, jednak bardzo denerwuje ich reklama występująca w filmach. Co z tego, że ktoś tworzy materiał filmowy, co kosztuje mnóstwo czasu, ale i pieniędzy. Przecie przez tą etykietkę, która na ekranie jest 2 sekundy, film nie nadaje się do oglądania. Sprzedali się. Amen.

W Internecie panuje prawdziwy wolny rynek. Nie ma dotacji, czy ciągnięcia czegoś, co nie ma oglądalności. Twórcy muszą brać pod uwagę opinię widzów, bo inaczej ci odejdą, a wraz z nimi sponsorzy i partnerzy odcinków.